Social Icons

poniedziałek, 11 listopada 2013

10 najważniejszych książek mojego życia

Kiedy zobaczyłam na blogu Basi listę o dziesięciu najważniejszych książkach jej życia, pomyślałam sobie, że nigdy nie potrafiłabym takiej listy stworzyć. Bo przecież jak określić, która książka wywarła na mnie tak duże wrażenie, że zmieniła moje życie? Niewykonalne! A jednak. Pewnego wieczoru, nie mając zupełnie zamiaru stworzyć takiej listy… na jednym wdechu wypisałam 10 książek. Jakby nigdy nic, jakby to było oczywiste, że i ja taką listę gdzieś w głowie mam. Co jest w tych naukowych doniesieniach, które mówią, że część pracy umysłowej dzieje się po prostu bez udziału naszej świadomości (chyba to było w Mózgu incognito).

Książki spróbuję opisywać chronologicznie, by wskazać w jakim czasie pokazywały się w moim życiu. Jest tu tak naprawę więcej niż 10 pozycji, ale bardzo się starałam ograniczyć do tych kluczowych. Tych, które najłatiwej wyłowiłam z pamięci.

1. Baśnie czeskich dzieci – Božena Němcová i Oto minojska baśń Krety – Jadwiga Żylińska (do 11 r.ż.)
Do tych dwóch książek, powinnam pewnie dodać jeszcze Akademię pana Kleksa, która była moją ulubioną książką przez lata, jednak wybrałam te dwie pozycje, bo pamiętam, jak duże wrażenie zrobiła na mnie lektura tych książek. Baśnie czeskich dzieci to zbiór zawierający historie nieraz bardzo drastyczne, smutne i trudne. Gdy miałam lat kilka (może już nawet naście) potężne wrażenie robiły na mnie ilustracje z tej książki wraz z historiami w niej zawartymi. Dosyć rozczarowujące były jednak, gdy przeczytałam je ponownie, jako dorosła osoba. To chyba takie utracone uczucie zachwytu i zaintrygowania, które można mieć tylko w określonym wieku, a później się je traci. Dlatego wydaje mi się, że to prawnie niemożliwe przewidywać sympatie dziecka, skoro dorosły widzi tę samą historię zupełnie inaczej.

Jeżeli chodzi o Oto minojska baśń Krety tu znów wybijają się niesamowite ilustracje. To jest książka, dzięki której zafascynowały mnie mity greckie i rzymskie, czytałam absolutnie wszystko co było dostępne w bibliotekach, kończąc na Gravesie. Do dziś mam całkiem imponującą wiedzę na temat greckich i rzymskich bóstw i mitów.

2. 5 lat kacetu – Stanisław Grzesiuk (12-13 r.ż.)
Pomiędzy końcem podstawówki, a początkiem gimnazjum przeżywałam fascynację drugą wojną światową. W tym czasie skutecznie wyczerpałam moje zainteresowanie tym tematem.

5 lat kacetu i wcześniejsza (w sensie chronologii wydarzeń) Boso, ale w ostrogach Grzesiuka, opisują dwa ważne okresy z życia autora. Boso… to zapis przedwojennych wspomnień z życia na Czerniakowie, zahaczający o początek wojny. Mając te kilkanaście lat przywiązałam się do tego kawałka Warszawy. Proza zrobiła na mnie wrażenie, bo była surowa, czasami prymitywna, ale urzekająca, polubiłam Grzesiuka, marzyłam na tym etapie żeby go poznać, jeżeli żyje.

5 lat kacetu to już bardzo ciężki kaliber, bo autor opisuje tam swój pobyt w obozie koncentracyjnym. To niesamowite studium ludzkiego charakteru, a także wgląd w codzienność jeńców. To wszystko pisane językiem człowieka prostego, ale niesamowicie autentycznego w swojej prozie.

Dodam tylko, że gdy dotarłam do książki Na marginesie życia, gdzie autor pisze o swojej chorobie alkoholowej i walce z nią, o gruźlicy, która wtedy była chorobą śmiertelną… Uświadomiłam sobie, że przecież Grzesiuk żyć nie może. I faktycznie, zmarł bardzo młodo (miał 45 lat).

Jego książki znalazłam… na moim strychu w domu rodzinnym, zupełnie przez przypadek. Myślę że to dodało magii tym lekturom – coś jak odkrycie skarbu, który miało się przez cały czas pod nosem.

3. Stare fotografie – Teresa Grabowska
Kolejna książka z czasów fascynacji drugą wojną światową. Autorka książki, z zawodu historyk, dostaje brudnopis, przechowywany przez jakąś rodzinę z odległej od Warszawy miejscowości. Okazuje się, że są to notatki pewnej nastolatki (co ciekawe, z Sielc) z okupacji. Sposób prowadzenia narracji, tajemnica, która wokół notatnika narasta… książka absolutnie niesamowita. Ostatnio znalazłam nawet stronę, której autorka odkryła budynek w którym mieszkała bohaterka powieści. Ciekawe rzeczy dzieją się w komentarzach. Dla zainteresowanych, strona znajduje się pod tym adresem (szkoda że zdjęcia już się nie wczytują).

4. Wyspa Robinsona – Arkady Fiedler (12 r.ż.)
To była pierwsza książka, w której świat wciągnęłam się tak bardzo, że nie mogłam się od niej oderwać i jednocześnie nie chciałam zbyt szybko kończyć. W moich oczach to najlepsza książka o byciu rozbitkiem na wyspie i Przygody Robinsona Cruzoe nigdy do pięt nie dorosną Fiedlerowi. Swoją drogą, gdy czytałam Robinsona później, wydawał mi się taki… infantylny. Takie prawo pierwszej lektury o tej tematyce.

No i jeszcze ten efekt wciągnięcia w świat książki – myślę, że po takim doświadczeniu człowiek zaczyna rozumieć, dlaczego można kochać czytanie.

5. JA – Tadeusz Niwiński (14 r.ż.)
To dla mnie książka historyczna. Od niej bowiem zaczęło się moje zainteresowanie psychologią. Ja to taki motywacyjny poradnik, z którego pamiętam cytat Jutro zaczyna się pierwszy dzień reszty twojego życia. Była też mowa o świadomości, podświadomości i nadświadomości zilustrowanych jako mieszkańcy domu – podświadomość w piwnicy (bez okien), świadomość na piętrze, a nadświadomość na dachu. Bardzo dużo z niej wyniosłam o tym, że warto pozytywnie myśleć o sobie, podejmować nad sobą refleksję i wysiłek, by się rozwijać. No i podstawa – żeby brać swoje życie we własne ręce.

Z JA nauczyłam się technik relaksacyjnych, którymi robiłam furrorę na wszelkich koloniach i wyjazdach. Jednemu koledze nawet udało się wyłączyć ból w kolanie w wyniku takiej „sesji”. To było niesamowite! Ile mi dawało poczucia kompetencji i sprawczości takie oddziaływanie we współpracy z innymi :) Żeby nie było – relaks odbywał się bezdotykowo, w książce nazywany jest „wprowadzanie w stan alfa”. Polega na szeregu wizualizacji i świadomym rozluźnianiu poszczególnych partii ciała. Zdaję się, że przypomina to trening autogenny Jacobsona.

6. Przebudzenie – Anthony de Mello (13-14 r.ż.)
Ta książka mocno zatrzęsła moim światopoglądem. Nie pamiętam już dokładnie szczegółów Przebudzenia, nigdy potem do niego nie wróciłam. Chyba żadna książka, w całym moim życiu nie spowodowała u mnie tak mocnej „myślówy”, dysonansu poznawczego. Takich wątpliwości jakie miałam po tej książce, na temat kondycji człowieka, nie miałam nigdy potem. Do dziś uważam, że ta książka wręcz może być niebezpieczna, po ogromie mojej reakcji. Co z niej pamiętam? Twierdzenie o tym, że nie ma bezinteresownej pomocy, że za każdym naszym dobrym uczynkiem, kryje się interes. No i jeszcze do tego autor był byłym zakonnikiem. Gdy miałam lat naście, jakoś w głowie mi się nie mieściło, że ludzie mogą poświęcać się jednym przekonaniom, a potem je odrzucać. Być może w wyniku lektury tej książki, bardzo ważę w swoim życiu słowa „przysięgam”, „na pewno” i „nigdy”.

7. Rodzinna karuzela. Terapia rodzin bez tajemnic (19 r.ż.) - Augustus Y. Napier, Carl Whitaker
Wiedziałam, że chcę zostać psychologiem odkąd skończyłam 13 lat (a może nawet trochę wcześniej). Jednak w klasie maturalnej pojawiły się pytania – „Czy się dostanę? Czy to na pewno to?”

Nie jestem pewna już, jak sobie wyobrażałam swoją pracę. Czy chciałam mieć gabinet? Czy widziałam ten zawód jakoś inaczej? 

Po lekturze tej książki, której sześć rozdziałów znalazłam online (legalnie;) i dosłownie pochłonęłam, WIEDZIAŁAM, że chcę zostać terapeutą rodzinnym. Do dziś z resztą mam taki życiowy plan.

Postać Carla Whitakera, który jak dziś już wiem, jest terapeutą z nurtu tylko sobie znanego, pracującego w sposób specyficzny i skuteczny jednocześnie, zrobiła na mnie tak ogromne wrażenie, że chciałam być jak on (no, może bez tej fajki w ustach i bez siły, którą podczas pewnej sesji się posłużył).

Będąc już po studiach, powinnam wrócić do tej książki i sprawdzić, co takiego w niej wtedy zobaczyłam. Tylko czy na tym etapie książka będzie dla mnie tak magiczna jak wtedy? Odpowiedź jest retoryczna…

8. Naukowiec w kołysce (20 r.ż.) - Alison Gopnik, Andrew N. Meltzoff, Patricia K. Kuhl
Książka, po której zrozumiałam, że ludzie dziecko jest istotą społeczną od pierwszego dnia na świecie. Że jest rozumne, szybko uczące się i przede wszystkim – że od razu jest w pełni człowiekiem, nie zaś istotą, która tylko płacze, je i wydala.

9. Przeminęło z wiatrem (23 r.ż.) – Margaret Mitchell
Umieszczam tu tę książkę, bo to jedyna pozycja, przy której doświadczyłam… catharsis. Po przeczytaniu ostatniej strony powieści, zachwycona i zadziwiona zarazem, płakałam dobre kilkanaście minut. Taki płacz żalu i współczucia dla głównej bohaterki, choć przecież zakończenie jest otwarte i nic nie zostało do końca wyjaśnione.

Emocji w podobnym natężeniu doświadczyłam też podczas lektury Firmy Grishama, ale było to bardziej takie intensywne napięcie i zestresowanie, zupełnie nieoczyszczające. Choć do dziś jestem pod wrażeniem wpływu autora na moje emocje, nie mam zamiaru nigdy więcej sięgnąć po jakąkolwiek jego książkę. To po prostu nie na moje nerwy ;)

10. Drugi kod – Peter Spork (25 r.ż.)
Główny wątek, który ta książka gdzieś mi unaoczniła, to wpływ doświadczeń matki w ciąży na późniejsze funkcjonowanie dziecka. Szczególnie duże wrażenie zrobiły na mnie badania nad myszami agouti, które przez posiadanie tego genu mają tendencje do chorób, otyłości i są żółte. Wystarczyła jednak zmiana diety ciężarnej matki noszącej dziecko z genem agouti… a myszka rodziła się… brązowa i bez tendencji do tycia i chorób! Gen agouti niejako został „wyłączony”. Nie jestem biologiem, więc mało komfortowo czuję się tłumacząc tego typu zjawiska, odsyłam więc do wykładu, który w zasadzie wprowadza w treści zawarte w książce (nie mniej jednak – książka napisana jest przystępnym językiem i czytałam ją jak pasjonującą powieść).

Dlaczego ta książka znajduje się na tej liście? Zawodowo szczególnie interesuję się dziećmi, których wczesne doświadczenia miały bardzo kiepski charakter, często doświadczały przemocy i zaniedbania. Szczególnie też interesuje mnie mechanizm powstawania Alkoholowego Zespołu Płodowego (FAS) – książka pochyla się też nad tym wątkiem. Lektura tej książki była dla mnie poszerzeniem wiedzy z zakresu neurobiologii i tego niesamowitego wpływu środowiska w którym żyjemy (przede wszystkim w życiu płodowym) na nasze genotypy, wydawałoby się że przecież „z góry” ustalone i determinujące nasze życiowe możliwości.



2 komentarze:

  1. Też wspominam bardzo dobrze z dzieciństwa pana Kleksa, w sumie to była to pierwsza książka, dla której zarwałam noc. Ale teraz gdy postanowiłam sobie ją przypomnieć przeżyłam jednak pewne rozczarowanie. To chyba to utracone uczucie zachwytu, o którym piszesz...
    No i muszę ten "Drugi kod" w końcu przeczytać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę się doczekać Twoich wrażeń z lektury :)

      Usuń

 

Sample text

Sample Text

Recent Comments Widget

Sample Text