Jestem psychologiem. Dlatego dużo uwagi poświęciłam książce
Tomasza Stawiszyńskiego, a pisząc ten tekst ważyłam słowa, bo wiele recenzji,
które (ze zdumieniem) przeczytałam, było bardzo przychylnych wobec Potyczek z Freudem, traktując pozycję
jako swoiste objawienie. Dla mnie to pomieszanie z poplątaniem, więcej emocji
niż faktów, a jednocześnie bardzo interesująca książka z zakresu filozofii
kulturowej (warto podkreślić, że książka nie ma wiele wspólnego z naukową
psychologią).
Przed lekturą tej książki nie zdawałam sobie sprawy, że
treści psychologiczne podawane przez media są tak poważnie traktowane przez
odbiorców. Pod względem eksponowania psychologicznych głupot – jest to książka wartościowa,
choć nie wolna od błędów. Znacznie lepiej w tym celu sprawdzają się książki
Tomasza Witkowskiego czy pozycja 50
wielkich mitów psychologii popularnej.
Już w słowie wstępnym profesor Zofia Rosińska usiłuje
wyjaśnić czytelnikom, co autor miał na myśli, parafrazując – że nie chodzi mu o
to, by nie dążyć od ideałów jak szczęśliwe dzieciństwo, wolność czy
doskonałość, ale by nie były bezrefleksyjnymi stereotypami i by w fanatyczny
sposób nie determinowały naszego życia. Ciężko odmówić słuszności takiemu
twierdzeniu, prawda?
Tomasz Stawiszyński jest filozofem, a eseje przynależą do
dziedziny filozofii kultury. Z całym szacunkiem do autora, braki w wiedzy
stricte psychologicznej widać w treści rozdziałów – po macoszemu traktuje
metodę naukową, nie czyniąc zbyt wyraźnego rozróżnienia pomiędzy popularną
psychologią a psychoterapią, a co niezwykle dla mnie ważne – współczesną teorią
naukową a historią psychologii. Co to oznacza w praktyce? Stawiszyński
krytykuje przestarzałe teorie, zajmuje się technikami, które nie są już
aktualnie stosowane, ale wypowiada się o nich, jakby miały miejsce tu i teraz.
Niejako nie uznaje rozwoju teorii naukowej i badań (na to wygląda, natomiast
myślę, że wynika to z niedostatecznego poświęcenia uwagi tematowi).
W moim odczuciu rozprawy bardzo by zyskały na konsultacji z
psychologiem, być może byłyby mniej chaotyczne, poruszane koncepcje byłyby spójne. Z drugiej jednak strony autor
za cel sobie stawia obalanie wszelkich zasad i pokazanie, że wszelkie teorie i
oczywiście statystyka to tylko ten sam objaw tego samego problemu. Przekonuje
do nadawania sensu różnym traumatycznym wydarzeniom, zamiast za wszelką cenę je
„leczyć” (szkoda, że w tym momencie nie odniósł się do logoterapii Viktora
Frankla czy choćby do filozofii promowanej przez Borisa Cyrulnika).
Książka rozpoczyna się w dosyć kontrowersyjnym tonie – psychologowie
głoszą w mediach (…) niekwestionowane,
obiektywne, bezalternatywne prawdy [które – przyp. mój] są w gruncie rzeczy arbitralne.
Chwilę wcześniej, autor wspomina, że odnosi się do
psychologii popularnej, ale trochę też akademickiej. Brakło mi wyjaśnienia,
czymże owa psychologia popularna jest, a to kluczowa informacja, bowiem termin ten
odnosi się do rozpowszechnionych w społeczeństwie różnych teorii na temat
człowieka, nieraz bardzo luźno powiązanych z naukową psychologią (świetnym
przykładem takiej pseudoteorii jest bezstresowe wychowanie rozumiane jako
pozwalanie dziecku na wszystko). W książce przejawiają się właśnie takie
ostrzeżenia odnośnie rożnych pomysłów na życie, które można znaleźć na półce w
księgarni na wyrost stojących w dziale „psychologia”. Poczytamy więc o Sekrecie Rhondy Byrne (błyskotliwa
krytyka w rozdziale 8), Pieśni bojowej
tygrysicy Amy Chuya i kilku innych pozycjach, które szerokim echem odbiły
się w USA.
Dla mnie, jako dla psychologa, na pewno bardzo wartościowe
było zobaczenie jak psychologia i psychoterapia postrzegane są „z zewnątrz”. Co
właściwie „przedostaje się” do społeczeństwa. Nie kryję, przeraziło mnie to, o
czym napisał Stawiszyński, bo ukazuje na przykład psychoterapię jako lek na
wszelkie bolączki, a za jej cel stawia sobie: pozbycie się negatywnych emocji,
wybaczanie tym, którzy nas skrzywdzili, osiągnięcie stanu wewnętrznego spokoju,
ogólnie rozumianego dobrobytu i pomyślności, a także życie w całkowitej
harmonii bez elementów zaburzających dobre samopoczucie. Straszliwe skrajności.
I ja czuję sprzeciw wobec takiego postrzegania
rzeczywistości. Co warto zaznaczyć – żadna ze znanych mi uznawanych metod psychoterapeutycznych
nie oczekuje „doskonałości” jako celu psychoterapii.
Choć sama nie jestem fanem psychoanalizy, nie zachwycają
mnie uproszczenia, które Stawiszyński stosuje, opisując założenia teorii
psychoanalitycznych (podkreślając wcześniej, że „freudowski schemat” budową
przypomina cep): jesteś wypadkową tego,
co spotkało cię w dzieciństwie. Jesteś wypadkową okoliczności, których nic już
nigdy nie będzie w stanie zmienić (…). Efektem matki neurotyczki. Efektem
babci, która straszyła cię duchami. Efektem tego, że kiedy byłeś mały, nakryłeś
rodziców w sypialni. Co drugie słowo, czytając te brednie, mam ochotę
mówić: To nie tak! Toż to bzdura jakaś! Skąd ten pomysł? Powoli uspokajam się,
myśląc – tak Stawiszyński postrzega psychoanalizę, być może tak o
psychoanalizie myśli przeciętny Kowalski opierając swą wiedzę o artykuły w Super
Expressie i Fakcie. Choć prawdą jest, że każdemu artykułowi, pisanemu nawet
przez rozpoznawalnych psychologów i psychoterapeutów nie można ufać w stu
procentach.
Dlaczego Tomasz Stawiszyński krytykuje podejście już
niebyłe? Tu należy się prztyczek w nos za mylący podtytuł: Mity, pułapki i pokusy
PSYCHOTERAPII? W żadnym razie, książka niewiele mówi o współczesnych metodach.
Zagadka rozwiązuje się sama, gdy przyjrzeć się skąd autor czerpie inspirację
(dosyć dużą, trzeba przyznać). Bardzo duża część tej książki to parafrazy lub
cytaty wypowiedzi Jamesa Hillmana. To plus i minus zarazem – refleksje Hillmana
są niezwykle interesujące. Odnoszę jednak wrażenie, że autor książki tak bardzo
skupił się na nawiązywaniu do swojego idola, że umknęło mu coś niezwykle
istotnego – praca własna. Dla mnie za dużo było tego Hillmana, a za mało
Tomasza Stawiszyńskiego.
Autor pochyla się też nad religią, nad jej znaczeniem w
naszym życiu i co dla mnie było nowością – psychologiczną analizą motywów
kierujących postaciami (w tym Bogiem) przedstawianymi na kartach Pisma Świętego
i ogólnie nad religią widzianą oczami filozofii i psychologii.
Potyczki z Freudem
to niezwykle bogate źródło interesujących lektur z pogranicza filozofii,
kulturoznawstwa i psychologii. To także książka-lista przestrzegająca przed
różnymi niebezpiecznymi trendami w psychoterapii i współczesnej psychologii popularnej.
Pamiętajcie jednak, zanim powołacie się na Stawiszyńskiego, warto zgłębić
stawiane przez niego tezy, a jeszcze lepiej – sięgnąć po Tomasza Witkowskiego,
który w związku ze swoimi naukowymi ambicjami jest precyzyjny.
Stawiszyński powołuje się na metaanalizy przeprowadzone
przez Harris, zwracając uwagę na to, że doświadczenia z rodzicami mniej kształtują naszą osobowość
niż kontakty z rówieśnikami. Szkoda tylko, że nie napisał słów kilka o stylach
przywiązania, które w jakiś „magiczny” sposób przenoszone są z babki na matkę,
a matki na córkę (i w dużym stopniu decydują o naszych kontaktach społecznych).
O teorii przywiązania na pewno jeszcze dużo napiszę. Tymczasem polecę lekturę Znaczenie miłości. Jak uczucia wpływają narozwój mózgu Sue Gerhardt i Bunt ciała Alice Miller. Innymi bardzo ciekawymi badaniami w tym temacie
(i również jest to porównawcza analiza różnych badań) napisał: Po półwieczu międzynarodowych badań, nie
znaleźliśmy żadnego typu doświadczeń, który miałby tak silne i spójne
oddziaływanie na osobowość i jej rozwój, jak odrzucenie, w szczególności przez
rodziców w dzieciństwie (tłumaczenie, źródło EN).
Podsumowując, psychoterapia, jako forma pomocy, po pierwsze
ma potwierdzoną skuteczność, po drugie – niewielkie znaczenie ma podejście
teoretyczne, w którym pracuje terapeuta, decydująca jest relacja jaka nawiązuje
się pomiędzy terapeutą a klientem, po trzecie – w przeciwieństwie do
farmakoterapii, pozytywne efekty utrzymują się po „odstawieniu” no i nie ma
skutków ubocznych w klasycznym rozumieniu tego słowa. Nie jest to jednak metoda
konieczna i uniwersalna, ale są osoby, dla których jest bardzo pomocna. Dla
zainteresowanych tematem skuteczności psychoterapii polecam lekturę książki Skuteczność psychoterapii Jadwigi
Rakowskiej.
Wszystkie cytaty, jeżeli nie zaznaczono inaczej, pochodzą z książki:
Stawiszyński, Tomasz (2013). Potyczki z Freudem. Mity, pułapki i pokusy psychoterapii. Wydawnictwo Carta Blanca.
Ciekawe lektury wynotowane z książki:
- Jean Amery – Poza winą i karą. Próby przełamania podjęte przez złamanego (historia belgijskiego Żyda, który przeżył holocaust, przeszedł przez obozy koncentracyjne i torturowanie, kilkadziesiąt lat po wojnie odebrał sobie życie);
- Antonio Damasio – Błąd Kartezjusza. Emocje, rozum i ludzki mózg;
- James Hillman - We’ve had a Hundred Years of Psychotherapy and the World’s Getting Worse;
- Carl Gustav Jung – Odpowiedź Hiobowi;
- Arnold Mindell – Cienie miasta. Interwencje psychologiczne w psychiatrii;
- Robert Oxnam – 11 x ja. Moje życie z osobowością mnogą.
Polecam Cienie Miasta Mindell'a :) (jedna z przystępniejszych jego książek, bo choć praktykiem jest świetnym, to książki pisze takie sobie...)
OdpowiedzUsuń