Michio Kaku, niczym doktor Emmet Brown uchyla drzwi swojego
wehikułu czasu, by zaprosić nas w podróż po przyszłości. Nie musimy jednak
obawiać się, że przypadkowo zapobiegniemy własnym urodzinom. Nasze ciało
pozostanie bezpieczne. Jednak umysł… z pewnością będzie pracował na najwyższych
obrotach.
„Fizyka przyszłości. Nauka do 2100 roku” umożliwia
czytelnikowi podsłuchać jak przyszłość wyobraża sobie autor oraz inni
wizjonerzy świata nauki. Mimo groźnie brzmiącej „fizyki” w tytule, wszelkie
zagadnienia o większym kalibrze przedstawione są łopatologicznie i z
ilustracjami. Jednak Kaku porusza przede wszystkim tematy całkiem przyziemne,
jak rozwój medycyny (np. interaktywna łazienka, która każdego dnia diagnozuje
stan naszego organizmu), przyszłościowe źródła energii, rozwój emocjonalny
przeciętnego komputera czy samoprowadzące się samochody (któż nie pamięta
„Nieustraszonego”…). Opisuje też, co może dziać się z klimatem na Ziemi. Nie
sposób, nie tracąc treści wymienić wszystkie udogodnienia z przyszłości.
Jednak głównym smaczkiem dla mnie są… nawiązania do filmów i
seriali SF. Książka nie jest tylko wizją
przyszłości wielkich naukowców, ale też kompendium filmów, w których ukazywany
jest świat przyszłości. Żeby było smaczniej – autor komentuje, które wizje już
się sprawdziły, które powoli się rozwijają, a które na razie będą musiały
poczekać na spełnienie. Zupełnie też nie ma ograniczeń czasowych – Kaku pisze
zarówno o kreskówkach z lat ’80, jak o całkiem nowych filmach (zaznaczam, że
książka w oryginale została wydana w 2011 roku).
Ostrzegam, to książka-pożeracz mózgu. Łatwo zatopić się w
świecie przyszłości, który z jednej strony wydaje się niesamowity, a z drugiej…
zupełnie obcy i straszny (jak nasze prababcie czułyby się we współczesnym
świecie?) – Internet w soczewkach, automatyczne translatory, przekroczenie
możliwości ciała przez techniczne udoskonalenia… Mózg pracuje na najwyższych
obrotach. Tak wysokich, że czasami trzeba odłożyć książkę i przemyśleć treść, a
nawet... uwolnić kreatywność i obejrzeć przez szybę własną wizję przyszłości.
Recenzja napisana dla serwisu Lubimy Czytać.
Ok, słyszę Emmet Brown i już wiem, że to coś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńJa szczerze mówiąc nie oglądałam nigdy całego "Powrotu...", zawsze jakieś tylko wyrywki w TV. Muszę kiedyś urządzić wieczorek z Emmetem i zobaczyć całą serię.
Usuń