Odnoszę takie wrażenie, że współcześnie mało mówi się o trudnościach
w czytaniu i pisaniu jako o autentycznym doświadczeniu kilkunastu procent
populacji. Jeżeli temat dysleksji jest gdzieś poruszany, zazwyczaj dzieje się
to w kontekście krytyki i potępienia dla praktyk załatwiania sobie opinii.
Ponoć w Internecie jest kilka poradników jak symulować dysleksję podczas
testów. A, no i jeszcze niedowierzanie społeczeństwa (widoczne w komentarzach
pod artykułami na temat dysleksji) co do istnienia zaburzenia i twierdzenie, że
jest ono tylko i wyłącznie objawem zaniedbań edukacyjnych i po prostu –
lenistwem.
Co właściwie wiadomo o dysleksji? Powszechnie chyba kojarzy
się z nieuleczalnym robieniem błędów ortograficznych. Problem ma jednak
znacznie więcej odsłon. O dysleksji można mówić, gdy dziecko uczące się z
rówieśnikami, mające inteligencję w normie, bez poważnych wad wzroku czy słuchu nie może
nauczyć się czytania (lub pisania). Stąd o dyslektykach mówiło się „zdolny leń”,
bo przecież dziecko bystre, wiadomości ma, ale czytania (pisania) za nic nie
może opanować. No to pewnie mu się nie chce. Dyslektyk, pisząc, będzie sadził błąd na
błędzie (niektórzy podczas pisania w ogóle nie widzą błędów, nieraz nie są w stanie ich zobaczyć nawet podczas sprawdzania tekstu) pomimo doskonałej znajomości zasad ortografii. Podczas czytania może doświadczać migotania liter, co skutecznie
uniemożliwia szybsze czytanie. Na szczęście, są sposoby radzenia sobie z tymi
trudnościami. Dysleksję ma się całe życie. Dlatego tak ważna jest wczesna
diagnostyka (można obejmować opieką dzieci zagrożone dysleksją już w wieku 3
lat, zanim w ogóle zaczną naukę czytania!). Aktualnie prowadzone są badania z zastosowaniem rezonansu magnetycznego, które pozwolą wykrywać dysleksję nawet w wieku 6 miesięcy (!). Wstępne wyniki są obiecujące, więc może skończą się dzięki temu "lewe" zwolnienia. Czasami posiadanie dyslektycznego
umysłu daje pewne zalety, bo dyslektyk
musi myśleć nieco „inną drogą” by dojść do tego samego pomysłu. Warto też
pamiętać, że dysleksja jest dziedziczna. Dlatego jeżeli jesteś dyslektykiem,
warto bacznie obserwować swoje dziecko i poddać je odpowiednim badaniom jak
najwcześniej, by gdy pójdzie do szkoły miało jak najmniej trudności. A na pewno będą
one mniejsze, jeżeli zadziała się tak wcześnie.
Książka Marty Bogdanowicz pozwala nam niejako dotknąć
problemu dysleksji poprzez kontakt z osobami nią doświadczonymi. Zaczynamy od
sławnych postaci, takich jak Thomas Edison, Albert Einstein czy Adam Mickiewicz
(!). Najciekawszą lekturą były dla mnie listy dyslektyków (też polskich) –
profesorów, lekarzy, inżynierów, ale też osób, które przez dysleksję trafiły do
szkół specjalnych, co uniemożliwiło im rozwój w wymarzonym kierunku (kiedyś
dziecko, które nie mogło nauczyć się czytania, przy niesprzyjających warunkach
mogło być uznane za upośledzone i posłane do szkoły specjalnej).
Historie opisane przez bohaterów książki nieraz są bardzo
przykre. Związane są ze szkołą, okrutnymi nauczycielami, niewłaściwym
postępowaniem dorosłych, błędną diagnostyką, brakiem docenienia przez kadrę
szkolną, potwornym stresem przed odpowiedzią ustną… Szczęśliwie są tam też dobre
strony – uważni nauczyciele, waleczne matki, wytrwali uczniowie, którzy nie
dawali się wepchnąć w przygnębiające „nie oczekuj zbyt wiele od siebie”.
Uczyłam się nieco o dysleksji, trochę też o niej czytałam. Jednak
dopiero poznanie od środka różnych trudności z jakimi borykają się dyslektycy,
zrozumiałam jak ważne jest to, że można taki papierek dostać. Że można uniknąć
czytania na głos przed całą klasą czy możliwość oceniania prac pisemnych pod
względem merytorycznym, z pominięciem błędów. Są ludzie, którzy dzięki takim opiniom
mogą ciężko pracować, ale w bezpiecznej atmosferze. Nie zaś w zagrożeniu
ciągłymi porażkami i kpinami, co było na porządku dziennym zaledwie
kilkadziesiąt lat temu (co mówię, do dziś się zdarza…). Ilu ludzi przez takie
doświadczenia przerwało edukację, zrezygnowało z samorealizacji? Ile osób z dysleksją nabawiło się zaburzeń
emocjonalnych i lęków przez bezsensowne stukrotne przepisywanie słów z błędami?
Książka była dla mnie wzbogacającą lekturą, zarówno
komentarze autorki, jak wybrane przez nią listy były wciągające i nieraz
poruszały. Polecam serdecznie każdemu, nie tylko osobom zainteresowanym w
jakikolwiek sposób dysleksją.
Bardzo ciekawa notka. Rzeczywiście o dysleksji nadal mało się mówi, poza kontekstem o którym wspomniałaś, czyli lewych zwolnień.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa sprawa z tą diagnostyką za pomocą rezonansu, masz jakiś artykuł na ten temat?