Po miesięcznej przerwie zapraszam do lektury :) Wkrótce podsumowanie roku 2013.
Uwielbiam, kiedy czytam książkę, a jej treść, jak za pośrednictwem
paranormalnych zdolności, stanowi komentarz do tego co aktualnie dzieje się
na świecie (tak serio to efekt dostępności, ale cii!). Tak było też w przypadku
O inteligencji inaczej Jamesa R.
Flynna. Zanim jednak napiszę, co pan Flynn skomentował, napiszę może o efekcie
Flynna, dosyć istotnym odkryciu autora książki - to interesujące zjawisko
polegające na tym, że wyniki w testach na inteligencję od kilkudziesięciu lat
rosną. Co jest tego przyczyną? Początkowe rozdziały analizują prawdopodobne
rozwiązania.
Książka Flynna przypomina bardziej akademicki wykład, gdzie
pełno jest wykresów, analiz, rozważań „co by było gdyby” i pytań bez
odpowiedzi. Zamiast czytać o wyrazistych poglądach autora, musiałam brnąć przez
procesy myślowe, za którymi nie zawsze potrafiłam nadążyć (przyznaję, pomimo
ukończenia studiów psychologicznych, kilka rozdziałów stanowiło dla mnie orkę
na ugorze – niewątpliwie, było stymulująco). Miałam takie poczucie, że autor
nie do końca ma świadomość co dla szerokiego grona odbiorców jest zrozumiałe, a
co być może lepiej byłoby napisać w piśmie specjalistycznym.
Jest też rozdział poświęcony miłośnikom teorii inteligencji
wielorakich Howarda Gardnera. Dowiemy się również o biologicznych czynnikach
wpływających na inteligencję. W tym kontekście szczególnie ciekawa jest
historia Richarda Wetherilla, emerytowanego miłośnika szachów, który potrafił
przewidzieć nawet do ośmiu ruchów w przód. Jednak w pewnym momencie uświadomił
sobie, że jego umiejętności wyraźnie się pogorszyły – był w stanie zapamiętać
zaledwie cztery posunięcia do przodu. Wetherill poddał się więc testom na
demencję i zdał je bez problemu. Aż do śmierci dwa lata później żył aktywnie
umysłowo. Sekcja zwłok wykazała, że w jego mózgu nastąpiły zmiany
charakterystyczne dla choroby Alzheimera. Flynn przytacza też przykłady
pozytywnego oddziaływania na mózg: Rytmiczna
aktywność dużych grup mięśni stymuluje wytwarzanie substancji chemicznych, pod
których wpływem pierwotne komórki mózgowe przekształcają się w neurony.
Powoduje to wzrost liczby połączeń w części czołowej mózgu – być może poprzez
powiększenie sieci naczyń włosowatych w tej okolicy. Dobre odżywianie wpływa
pozytywnie na cały organizm, ale wyniki badań wskazują, że spożywanie ryb,
oliwy z oliwek, owoców cytrusowych i warzyw, w połączeniu z unikaniem tłuszczów
nasyconych, wywiera szczególnie korzystny wpływ na nasz mózg.
Szczerze mówiąc, więcej poczytałabym właśnie o „higienie”
umysłu, zamiast o dywagacjach nad zastosowaniem tego czy tamtego testu do
obliczania statystyk testów IQ w populacji szkolnej.
Nie znaczy to jednak, że Flynn nie ma w tym zakresie nic
ciekawego do powiedzenia. Autor cytuje bowiem badania, w których zwrócono uwagę
na czynniki inne niż IQ oraz ich zdolność do przewidywania ocen szkolnych czy
sukcesu życiowego: Zdolność samokontroli
okazała się dwukrotnie lepszym predyktorem ocen szkolnych niż iloraz
inteligencji. (…) czynniki pozapoznawcze, takie jak samoocena czy spostrzegany
stopień kontroli nad własnym losem, mają równie duże, a może nawet większe
znaczenie niż kompetencje poznawcze dla naszych osiągnięć w wielu strefach
życia.
Rozpisałam się. Miało być jeszcze o komentarzu autora do aktualnych
wydarzeń. Ostatnio dużo czytam o gotowości szkolnej sześciolatków i
nowej-starej reformie edukacji, która sprawi, że wszystkie dzieci w wielu
sześciu lat zaczną edukację w klasie pierwszej. Pojawiają się sprzeczne
informacje na temat badań dotyczących tejże właśnie gotowości – jedne mówią o
tym, że dzieci powinny zaczynać naukę w pierwszej klasie, a inne, że będą
gorzej sobie radziły niż ich koledzy - siedmiolatki. Flynn pisze, że pewni
badacze zauważyli, że data urodzenia
wpływa na osiągnięcia szkolne, rozwój poznawczy, oceny otrzymywane na studiach
i poziom kreatywności naukowej. Jeśli we wrześniu naukę w pierwszej klasie mogą
podjąć dzieci, które ukończyły sześć lat, to lepiej będzie sobie radziło
dziecko, które osiągnęło ten wiek w październiku, niż to, które obchodziło
szóste urodziny w sierpniu. W momencie rozpoczęcia szkoły to pierwsze będzie
miało prawie siedem lat, co zapewni mu przewagę konkurencyjną nad innymi – a
zwłaszcza nad dzieckiem, które dopiero przed miesiącem skończyło sześć lat.
Sytuację starszego dziecka można porównać z sytuacją ucznia mającego niewielką
przewagę genetyczną. Przewaga ta stopniowo się powiększa, ponieważ dzięki
lepszym wynikom dziecko trafia do lepszych środowisk – od pierwszej klasy aż do
wieku dorosłego. Z czasem ta niewielka przewaga przeistacza się w nader istotną
różnicę osiągnięć.
I zanim na podstawie przeczytanych słów wyrobicie sobie
opinię na ten temat… drobne uzupełnienie: Internet to cudowne narzędzie,
umożliwiające dostęp do źródeł, o których jeszcze kilkanaście lat temu można
było tylko pomarzyć. Z ciekawością sprawdziłam wspomniane w książce badania i…
z zaskoczeniem odkryłam, że dotyczyły one piłkarzy, wyłącznie płci męskiej. Nie
było mowy o osiągnięciach szkolnych, ale sportowych – że dzieci urodzone w
określonych miesiącach mają większe szanse na bycie zauważonymi w swoim
roczniku (z powodów określonych przez Flynna) i otrzymanie lepszego nadzoru
trenerskiego. Czy można w prosty sposób przełożyć badania nad karierami
piłkarskimi na osiągnięcia szkolne? To zaledwie jedno uproszczenie, żeby nie
powiedzieć nadużycie autora, odebrało mi nieco zaufanie do przytaczanych przez
niego argumentów. Pozostałam więc ze słodko-gorzkim wrażeniem po lekturze O inteligencji inaczej.
Recenzja napisana dla serwisu Lubimy Czytać.
Jeżeli macie ochotę już teraz zapoznać się z tematyką Efektu Flynna, zapraszam na TED.com z wystąpieniem autora (są napisy po polsku).