Social Icons

poniedziałek, 27 października 2014

Blaski życia - Katarzyna Miller

Wyszedł kolejny tomik z felietonami Katarzyny Miller, polskiej psychoterapeutki i filozofki. Jest to moje pierwsze spotkanie z tą autorką, więc do lektury podchodziłam z dużym zainteresowaniem. „Blaski życia” to krótkie refleksje Miller o życiu, przeplatane osobistymi anegdotami. Czyta się je szybko, łatwo i przyjemnie, pochylając się czasem nad jakąś myślą, która przyszpila i drąży dziurę w głowie. Odniosłam wrażenie, że niespecjalnie odnajduję się w języku i przekonaniach autorki. Szczerze mówiąc, felietony przypominają mi bardziej blogowe notki o zacięciu filozoficznym niż małe dzieła literackie gotowe do druku. Podejrzewam jednak że ta prostota w przekazie jest też zaletą Katarzyny Miller, bo dotrze przy tym do każdego, dając mu możliwość krótkiej refleksji nad życiem, samym sobą i swoim kontaktem z innymi ludźmi. Szczególnie urzekł mnie rozdział o „Sknerstwie emocjonalnym”, gdzie Miller przeformułowuje prostą sytuację:
Chcę wam zwrócić uwagę, że patrzymy na rzecz od odwrotnej strony. Często tak robimy. Na przykład ktoś mówi do nas: „Jesteś okropna”. Co się w nas dzieje? Oprócz wyjątkowych jednostek tzw. większość przeżywa bukiet nieprzyjemnych uczuć. Są wśród nich złość na tę osobę, przykrość, niepokój, wstyd, obawa typu: Co ja znowu zrobiłam niefajnego?, chęć ucieczki lub walki, potrzeba wytłumaczenia się, ale i ochota powiedzenia: „To ty jesteś okropna!”. (…)
Jednej rzeczy tu nie ma (…). Brak refleksji. Refleksji na temat tej osoby, która tę wstrętną i bolesną ocenę wyprodukowała. Oczywiście myślimy lub mówimy (…): „A to świnia!”. Ale to nie jest refleksja na jej temat. To okrzyk bólu i odwetu. (…)
A teraz wyobraźcie sobie, że odpowiadamy napastnikowi: „Przykro mi, że źle się dziś czujesz”(…)
W swoich tekstach autorka nie obawia się mówić o własnych rozterkach, trudnościach i doświadczeniach. Pochylając się nad samą sobą, daje czytelnikowi wzór do tego, jak samemu podejmować nad sobą refleksję i rozwijać się ku lepszemu. To trochę takie lustrzane odbicie tych właśnie blasków życia, Katarzyna Miller trzymając w ręku lusterko puszcza do nas zajączki, rażąc nas czasem po oczach, próbując zwrócić uwagę na sprawy pozornie banalne, a jednak - podstawowe.
Wszystkie cytaty, jeżeli nie zaznaczono inaczej, pochodzą z książki: 
Miller, Katarzyna (2013). Blaski życia. Wydawnictwo Zwierciadło.
Recenzję napisano dla serwisu LubimyCzytać.pl


poniedziałek, 20 października 2014

Zaklinacz czasu - Mitch Albom

Organizacja czasu to temat na czasie, bo przecież czas to pieniądz, przynajmniej od czasu do czasu, nie wspominając że czasy są ciężkie. Z czasem jednak, kurczowe trzymanie się myśli o przemijaniu robi człowiekowi krzywdę.
Na historię „Zaklinacza czasu” składają się trzy mniejsze opowieści – jedna z czasów wieży Babel i dwie współczesne – o sercowych rozterkach nastolatki i rozpaczliwej walce pewnego bogacza ze śmiertelną chorobą. Choć każda z postaci wydaje się zupełnie inna, ich losy w pewnym momencie łączą się, tworząc nowy, nieco fantastyczny wątek. Autor nie boi się mieszania fantazji z rzeczywistością, odrobiny sacrum z profanum.
Albom posługuje się prostym, nieraz przypowieściowym językiem, co sprawia, że czytelnik może, zgodnie ze swoimi potrzebami i możliwościami, ograniczyć się do przeczytania dosyć trywialnej historii lub zagłębić się w jej sens i poszukiwać przesłania. Nie sposób nie odnieść się do porównania książki z „Alchemikiem” Coelho. W przestrzeni wirtualnej Coelho od jakiegoś czasu dostaje po głowie za stosowanie prostego języka i być może podobny zarzut można by wystosować do Alboma. Jednak o jakości lektury świadczy nie język powieści, ale refleksja czytelnika, która powstaje w kontakcie z historią przedstawioną na jej kartach. Albom, podobnie jak w „Pięciu osobach, które spotykamy w niebie”, operuje emocjami czytelnika, dając przestrzeń na przemyślenia o samym sobie i o tragizmie opisanych bohaterów.
Nie da się nie zauważyć, że „Zaklinacz czasu” jest powieścią mocno uduchowioną. Albom w podziękowaniach przede wszystkim dziękuje Bogu: „Nic nie robię bez Jego łaski”. Wyraźnie zarysowane też są motywy nagrody i kary, boskiej interwencji, wolnej woli.
Nigdy nie jest za późno ani za wcześnie. Jest dokładnie wtedy, kiedy trzeba. Brzmi prawie jak starotestamentowy fragment Księgi Koheleta:
Wszystko ma swój czas,
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem*

To książka o ludzkich próbach walki z nieuniknionym. O sprzeciwie wobec doświadczeń, jakie przynosi przemijający nieubłaganie czas. W tym świecie Bóg nie chce, by ludzie za bardzo skupiali się na czasie, paradoksalnie, odwraca jego bieg, by pokazać bohaterom tej powieści, jak każdą chwilę warto cenić, przeżywać tu i teraz.
* źródło: "Pallotinum. Biblia tysiąclecia. Pismo święte starego i nowego testamentu"
Wszystkie cytaty, jeżeli nie zaznaczono inaczej, pochodzą z książki: 
Albom, Mitch (2013). Zaklinacz czasu. Wyd. Znak literanova
Recenzję napisano dla serwisu LubimyCzytać.pl




poniedziałek, 13 października 2014

Życie wysłuchane. Jak tracimy i odnajdujemy siebie - Stephen Grosz

Istnieje wiele szkół psychoterapii. Dla przeciętnego człowieka, chcącego rozpocząć proces terapeutyczny oznacza to, że może zetknąć się ze specjalistami, którzy swoją wiedzę opierają na przeróżnych podstawach i filozofiach na temat człowieka. Terapia psychoanalityczna jest po macoszemu traktowana na studiach psychologicznych i wielu przyszłych psychoterapeutów podchodzi do niej z dużym dystansem (no wiecie, interpretowanie świata przez pryzmat seksualności nie wszystkim odpowiada). Jednak każdy proces terapeutyczny ma podobny cel, bez względu na to, czy podczas sesji leży się na kozetce tyłem do psychoanalityka, czy siedzi twarzą w twarz z psychoterapeutą. Tym celem jest polepszenie stanu wyjściowego, mityczna „zmiana”. Najczęściej drogą do zmiany jest zrozumienie siebie i rządzących nami schematów. Z punktu widzenia obserwatora, jakim się stajemy podczas lektury „Życia wysłuchanego”, przyglądanie się tym zmianom jest wyjątkowe.
„Życie wysłuchane” składa się z krótkich opowieści zaczerpniętych z życia zawodowego i osobistego Stephena Grosza. Pokazuje jak psychoanalityk sugeruje interpretacje różnych zachowań swoich pacjentów – czasami myląc się, a czasami poszerzając ich perspektywę i ułatwiając im kierowanie własnym życiem. Autor porusza różne tematy, które pojawiają się w związku z historiami jego pacjentów. Zadaje pytania, wygłasza trafne spostrzeżenia, nakłania do refleksji.
W jednym z rozdziałów Grosz zastanawia się nad znaczeniem pochwał w wychowaniu dzieci. Przywołuje badania, które mówią, że chwalenie paradoksalnie może zaszkodzić, zamiast sprzyjać budowaniu poczucia własnej wartości. Rozdział podsumowuje słowami:
Być obecnym – dla dzieci, przyjaciół, a nawet dla siebie samych – to trudne zadanie. Ale czy takiej czujności ze strony drugiej osoby – a więc poczucia, że ktoś o nas myśli – nie potrzebujemy bardziej niż pochwał?
W innej opowieści autor pochyla się nad znaczeniem paranoi i jej… chroniącym nas charakterze, jego zdaniem:
Każdy może stać się paranoikiem – to znaczy paść ofiarą nieracjonalnych urojeń, że został zdradzony albo skrzywdzony, że jest przedmiotem drwin, ofiarą wyzysku. Jest to prawdopodobniejsze, gdy czujemy się zagrożeni, wyobcowani, samotni. Nade wszystko urojenia paranoiczne są reakcją na poczucie obojętności ze strony otoczenia.
(…) urojenia paranoiczne budzą w nas niepokój, ale stanowią formę obrony. Chronią przed jeszcze bardziej katastrofalnym stanem emocjonalnym – a mianowicie poczuciem, że nikt się o nas nie troszczy, że nikogo nie obchodzi nasz los. Przekonanie, że ktoś nas zdradził, chroni przed boleśniejszą jeszcze myślą, że nikt o nas nie pamięta.
Stephen Grosz pisze też o zmianie, tak często wspominanej w kontekście psychoanalizy i psychoterapii:
Opieramy się zmianom. Zgoda na zmianę – nawet drobną zmianę, która wyraźnie leży w naszym najlepszym interesie – jest często bardziej przerażająca niż ignorowanie niebezpiecznej sytuacji.
Jesteśmy fanatycznie wierni naszemu wyobrażeniu o świecie, naszej wersji rzeczywistości. I koniecznie chcemy się dowiedzieć, jaka jest nowa wersja – do której ewentualnie mielibyśmy się przekonać – zanim zrezygnujemy ze starej. Nie chcemy żadnej drogi ewakuacyjnej, dopóki nie ustalimy z całą pewnością, dokąd nas zaprowadzi – nawet, a być może zwłaszcza, w sytuacji podbramkowej. Jest tak – śpieszę dodać – bez względu na to, czy jesteśmy pacjentem czy psychoanalitykiem.
To, co charakteryzuje pisarstwo Grosza, to autentyczność i absolutna pokora wobec doświadczeń innych i własnych możliwości. 25-letnia praktyka psychoanalityczna to dobytek godny podziwu i mam nadzieję, że autor podzieli się jeszcze swoimi historiami i refleksjami. Czerpanie z doświadczeń jego pacjentów i jego samego pozwala też poukładać wiele własnych przemyśleń i… zapełnić cytatami kolejne strony złotomyślowych zeszytów:
Jak lubią wskazywać psychoanalitycy, przeszłość żyje w teraźniejszości. Ale w teraźniejszości żyje także przyszłość. Przyszłość nie jest miejscem, do którego dążymy, lecz wyobrażeniem, które mamy w głowie tej właśnie chwili. To coś, co tworzymy, a to z kolei tworzy nas. Przeszłość jest fantazją, która kształtuje naszą teraźniejszość.
Wszystkie cytaty, jeżeli nie zaznaczono inaczej, pochodzą z książki: 
Grosz Stephen (2013). Życie wysłuchane. Jak tracimy i odnajdujemy siebie. wyd. Czarna Owca
Recenzję napisano dla serwisu LubimyCzytać.pl


poniedziałek, 6 października 2014

Ponad wszystko - Tanis Rideout

Ponieważ istnieje – takimi słowami George Mallory, światowej sławy wspinacz, odpowiedział dziennikarzowi na pytanie, dlaczego chce zdobyć szczyt Mt. Everest. Wspinaczka wysokogórska w latach 20. XX wieku była sportem ekstremalnym i nijak miała się do możliwości dzisiejszych alpinistów. Zuchwali i odważni mężczyźni wybierali się na kilkutysięczniki odziani w tweedowe kurtki i wełniane rękawice. Pionierskie wyprawy dawały nauce informacje o tym, co dzieje się z ludzkim organizmem na ogromnych wysokościach, liczne ofiary podkreślały miarę poświęcenia dla sprawy.
Tanis Rideout zachwyciła się historią Ruth i George’a Mallorych – sławnego wspinacza i jego żony, czekającej na powrót męża z kolejnych wypraw. Zaimponowało mi zaangażowanie, z jakim zgłębiła historię tej rodziny. „Ponad wszystko” to psychologiczna powieść, oparta luźno na faktach z życia Mallorych, usiłująca przedstawić emocjonalne trudy, których doświadczali zarówno George, Ruth, jak również ludzie w ich najbliższym otoczeniu. Związek na odległość, tęsknota podszyta lękiem przed śmiercią ukochanego, obawa przed niespełnionymi oczekiwaniami, ale też historia pięknej i intensywnej miłości, to tylko niektóre wątki poruszone przez autorkę. Przeżycia bohaterów obserwujemy z dwóch stron: Ruth, czekającej z dziećmi w domu i George’a wraz z jego towarzyszami podczas decydującej kolejnej próby zdobyci Mt. Everestu.
Nie znałam wcześniej postaci George’a Mallory’ego, nie interesowałam się nigdy wspinaczką, a powieść silne oddziałała na moją wyobraźnię, mocno zżyłam się z bohaterami. Dużym plusem jest to, że żadna z postaci nie jest przerysowana ani nazbyt ckliwa. Jest to książka, którą czyta się raz, ale z wielką przyjemnością i doznaniem na pograniczu lektury lekkiej i skłaniającej do pogłębionej refleksji.

Recenzja napisana dla serwisu LubimyCzytać.pl

 

Sample text

Sample Text

Recent Comments Widget

Sample Text