Social Icons

czwartek, 28 listopada 2013

Słodki jak miód, kwaśny jak cytryny - Matthew Fort

Sycylia jaką poznałam na kartach książki Matthew Forta urzekła mnie i zaczarowała nieziemskimi zapachami i domową atmosferą, cudnymi tradycjami wokół jedzenia i uprawy roślin. I jak tu nie zgłodnieć podczas lektury? Fort wprost czaruje opisem (tu o caponacie):

Ta wersja była wspaniała, ciemna, kleista i długo duszona, o rewelacyjnej konsystencji i głębokim, mocnym smaku. Jadłem też inne odmiany, które tańczyły na języku delikatnie jak bajkowe wróżki, potykając się o kubeczki smakowe.

Książka opisuje podróż autora przez Sycylię na Vespie o uroczym imieniu Monica. Wraz z Fortem poznajemy różne rodziny, ich zwyczaje i tradycje kulinarne. Miłość do kulinariów pisarza jest zaraźliwa, a jego przemyślenia na temat prostych zwyczajów związanych z jedzeniem są zaskakująco trafne:

Jak to jest, że w supermarkecie można spędzić dwadzieścia minut, wydać tam siedemdziesiąt pięć funtów i wyjść przygnębionym? Ana targu traci się dwa razy więcej czasu i pieniędzy, czuje się, że ramiona wypadają ze stawów, a palce obrywają się pod ciężarem niesionych toreb – a i tak kończy się zakupy w pogodnym i radosnym nastroju? W każdym razie ze mną tak jest zawsze.

Podczas podróży zatrzymujemy się w kilku miejscach gdzie tworzy i celebruje się jedzenie – rodzinne masarnie, gdzie tworzy się kiełbasę, cukiernie gdzie wytwarza się pyszne słodkości, potrawy charakterystyczne dla sycylijskiej kuchni. Autor odwiedza nawet… konkurs miodów.
Ta książka stanowi bardzo ciekawy wstęp do poznania Sycylii od strony kuchni. Czy dowiemy się jednak jaka jest Sycylia?

Sycylia jest przede wszystkim paradoksem. Stanowi wprost encyklopedię paradoksów przedstawianych reszcie świata z enigmatyczną teatralnością.

Pisarstwo Forta jest bogate nie tylko w jego podróżnicze przygody i obserwacje – w książce pieczołowicie umieszcza kontekst historyczny, czerpie z obserwacji innych autorów i popkultury. No i przede wszystkim – te przepisy! To jedna z tych książek, gdzie historia ilustrowana jest przepisami.

Być może pogłębienie lektury książki samodzielnym realizowaniem przepisów jest kluczem do poznania Sycylii. Być może dlatego autor napisał, że Sycylia to miejsce, które trzeba czuć, a nie rozumieć.



Recenzja napisana dla serwisu Lubimy Czytać.

Wszystkie cytaty, jeżeli nie zaznaczono inaczej, pochodzą z książki: 
Fort, Matthiew (2013). Słodki jak miód, kwaśny jak cytryny. Pascal

Ciekawe lektury wynotowane z książki:
  • Vittorini, Elio (1984). Sycylijskia rozmowa, PIW.
  • Levi, Carlo (1958). Słowa są jak kamienie. Czytelnik.

czwartek, 21 listopada 2013

Patrz mi w oczy. Moje życie z zespołem Aspergera - John Elder Robison

Ciężko budować pozytywny obraz siebie, gdy wokół słyszy się i doświadcza krytyki i odrzucenia - to dziwny, popieprzony dzieciak, mówiono o Johnie Robisonie – jeśli mu się nie polepszy, trzeba go będzie oddać do ośrodka. Ciężko dorastać, gdy ojciec nadużywa alkoholu, a matka pogrąża się w chorobie psychicznej. Trudno żyć w społeczeństwie, gdy przecież wygląda się normalnie, ale świat postrzega się zupełnie inaczej niż pozostali, co powoduje szereg trudności. Przekleństwo i dar jednocześnie: zespół Aspergera.

Patrz mi w oczy to wciągająca biografia człowieka, który dopiero jako dorosły mężczyzna dowiaduje się, że cechy, za które był tak często krytykowany, nazywa się zespołem Aspergera, uznawanego współcześnie za lekką odmianę autyzmu. Osoba taka ma trudności w interpretowaniu mimiki innych ludzi, co za tym idzie – jej mimika też nie zawsze jest zrozumiała dla odbiorcy, rozumie dosłownie dwuznaczności (klasyka gatunku: - będziesz ze mną chodzić? – a dokąd?), potrafi zafiksować się na jakiejś dziedzinie i osiągnąć w niej mistrzostwo. Poziom zaangażowania, o którym szary Kowalski może tylko pomarzyć.

Asperger to nie choroba. To sposób bycia. Nie ma na to lekarstwa, bo nie ma na takowe zapotrzebowania. Jest natomiast zapotrzebowanie na wiedzę i adaptację, ze strony dzieci z Aspergerem, ich rodzin i przyjaciół.

Dziś mamy szkoły integracyjne, specjalistów wspierających dzieci i bliskich aspergerowców, dziesiątki publikacji naukowych i biograficznych. John, przez jego nietypową mimikę, nieadekwatne sytuacje w sytuacjach społecznych, był uważany za przyszłego psychopatę i mordercę. Oczywiście historia pokazuje wiele wymiarów, w których John opowiada nie tylko o traumie dorastania w niestabilnym domu, ale też o łączącej go z bratem więzi, nauczycielach, którzy zauważyli jego potencjał i pozwalali mu rozwijać pasję, o jego kreatywności i dowcipach, które płatał ludziom wokół siebie. Wreszcie jego zawodowe dokonania – tłem historii Robisona są spektakularne koncerty z efektami specjalnymi zespołu KISS – świecące i dymiące gitary Ace’a w latach ’70 to jego dzieła. 

Autor pokazuje, jak pomimo przeciwności losu znalazł w społeczności miejsce dla siebie i odniósł sukces. Opisuje swoje emocje towarzyszące mu przez całe życie, dając też wgląd w głowę człowieka z Aspergerem. Pomijając jednak ten edukacyjny aspekt, przede wszystkim jest to historia człowieka, który potrafił z życia wyciągnąć co najlepsze, używając do tego swojego humoru, zainteresowań i korzystając ze wsparcia ludzi, którzy w niego wierzyli. To inspiracja, z której może czerpać każdy czytelnik tej książki.

Na koniec zostawiam Was z wykładem Temple Grandin. Bo świat potrzebuje wszystkich typów umysłów.

Recenzja napisana dla serwisu Lubimy Czytać.

Wszystkie cytaty, jeżeli nie zaznaczono inaczej, pochodzą z książki: 
Robison, J. E. (2013). Patrz mi w oczy. Moje zycie z zespołem Aspergera. Wydawnictwo Linia.

Ciekawe lektury wynotowane z książki:
  • Augusten Burroughs - Biegając z nożyczkami
  • Temple Grandin - Zrozumieć zwierzęta. Wykorzystywanie tajemnic autyzmu do rozszyfrowania zachowań zwierząt
  • Temple Grandin - Myślenie obrazami oraz inne relacje z mojego życia z autyzmem
  • Daniel Tammet - Urodziłem się pewnego błękitnego dnia (autorem jest autystyczny sawant)
  • Mark Haddon - Dziwny przypadek psa nocną porą (autor pracował z autystycznymi dziećmi)
  • Dawn Price-Hughes - Songs of the Gorilla Nation
  • Dawn Price-Hughes - Passing as Human

czwartek, 14 listopada 2013

Uratuj mnie. Opowieść o złym życiu i dobrym psychoterapeucie - Rachel Reiland

Nigdy wcześniej nie byłam tak zadowolona. Miałam rodzinę. Dom. Przyszłość. Spełnił się mój amerykański sen. Pomyślałam, że może mimo wszystko potrafię być normalna.
Niestety, nie…

Gdybyście poznali Rachel na jakimś przyjęciu, zobaczylibyście gwiazdę, która lubi utrzymywać uwagę wokół siebie. Gdy znalibyście ją nieco bliżej zauważylibyście że w chwilach kryzysu lubi biegać, nawet jeżeli jest druga nad ranem. Gdyby podsłuchać jak ocenia świat wokół siebie, spostrzeglibyście, że istnieją na nim ludzie całkowicie źli lub anielsko dobrzy. Gdybyście się z nią związali, mówiłaby wam, że jej nie kochacie, że to niemożliwe że chcecie z nią być, a czasem wyrzucałaby wam, jak możecie zostawiać ją samą w domu podczas gdy ona zajmuje się domem i dziećmi i ledwie wiąże koniec z końcem. Później znów bałaby się odrzucenia, przez to że użyła tak ostrych słów i uznałaby się za najgorszą żonę świata.

(…) istnieje pewna ciekawa teoria grzechu pierworodnego, o której chciałem ci opowiedzieć (…) – niektórzy teologowie uważają, że w przypadku Adama i Ewy nie chodziło o zjedzenie zakazanego jabłka, tylko o znęcanie się nad dzieckiem.
- Znęcanie się nad dzieckiem?
- Tak. Czy sądzisz, że inny grzech byłby w stanie przechodzić z pokolenia na pokolenie? Wykorzystywanie dzieci – znęcanie się i molestowanie seksualne – trwa przez wieki. Dzieci, nad którymi się znęcano, stają się okrutnymi mordercami. Zaczynają dręczyć swoje dzieci i tak dalej. Taki grzech może rozchodzić się niczym fale na wodzie do dwudziestego albo trzydziestego pokolenia.
- Ciekawa teoria.
- I ma też praktyczne konsekwencje. Ponieważ wszyscy pochodzimy od Adama i Ewy, więc jesteśmy ze sobą powiązani niczym rodzina. Jeśli kogoś krzywdzimy, krzywda nie zatrzymuje się na tej osobie, ale idzie dalej. Ból łatwo się rozprzestrzenia. (…)
- To straszne! A gdzie jest koniec tego łańcucha?
- (…), może nim być miłość. Dobre uczynki. (…)

Zaburzenie osobowości z pogranicza to trudne do leczenia zaburzenie, mające bardzo różne rokowania. Rachel się udało. Ta książka to jej historia, to też piękne świadectwo tego, czym w rzeczywistości jest psychoterapia. Różne krążą na jej temat mity, różnie podchodzi się do psychoanalizy – a jednak każda psychoterapia to relacja, relacja w której nikt nie jest krytykowany, gdzie może powiedzieć wszystko i nie zostanie odrzucony. To też zbiór przemyśleń na temat przemocy i jej wpływu na życie człowieka, na kształtowanie się sposobu myślenia i przywiązania dziecka. 

Wszystkie cytaty, jeżeli nie zaznaczono inaczej, pochodzą z książki: 
Reiland, R. (2010). Uratuj mnie. Opowieść o złym życiu i dobrym psychoterapeucie. Media Rodzina.

poniedziałek, 11 listopada 2013

10 najważniejszych książek mojego życia

Kiedy zobaczyłam na blogu Basi listę o dziesięciu najważniejszych książkach jej życia, pomyślałam sobie, że nigdy nie potrafiłabym takiej listy stworzyć. Bo przecież jak określić, która książka wywarła na mnie tak duże wrażenie, że zmieniła moje życie? Niewykonalne! A jednak. Pewnego wieczoru, nie mając zupełnie zamiaru stworzyć takiej listy… na jednym wdechu wypisałam 10 książek. Jakby nigdy nic, jakby to było oczywiste, że i ja taką listę gdzieś w głowie mam. Co jest w tych naukowych doniesieniach, które mówią, że część pracy umysłowej dzieje się po prostu bez udziału naszej świadomości (chyba to było w Mózgu incognito).

Książki spróbuję opisywać chronologicznie, by wskazać w jakim czasie pokazywały się w moim życiu. Jest tu tak naprawę więcej niż 10 pozycji, ale bardzo się starałam ograniczyć do tych kluczowych. Tych, które najłatiwej wyłowiłam z pamięci.

1. Baśnie czeskich dzieci – Božena Němcová i Oto minojska baśń Krety – Jadwiga Żylińska (do 11 r.ż.)
Do tych dwóch książek, powinnam pewnie dodać jeszcze Akademię pana Kleksa, która była moją ulubioną książką przez lata, jednak wybrałam te dwie pozycje, bo pamiętam, jak duże wrażenie zrobiła na mnie lektura tych książek. Baśnie czeskich dzieci to zbiór zawierający historie nieraz bardzo drastyczne, smutne i trudne. Gdy miałam lat kilka (może już nawet naście) potężne wrażenie robiły na mnie ilustracje z tej książki wraz z historiami w niej zawartymi. Dosyć rozczarowujące były jednak, gdy przeczytałam je ponownie, jako dorosła osoba. To chyba takie utracone uczucie zachwytu i zaintrygowania, które można mieć tylko w określonym wieku, a później się je traci. Dlatego wydaje mi się, że to prawnie niemożliwe przewidywać sympatie dziecka, skoro dorosły widzi tę samą historię zupełnie inaczej.

Jeżeli chodzi o Oto minojska baśń Krety tu znów wybijają się niesamowite ilustracje. To jest książka, dzięki której zafascynowały mnie mity greckie i rzymskie, czytałam absolutnie wszystko co było dostępne w bibliotekach, kończąc na Gravesie. Do dziś mam całkiem imponującą wiedzę na temat greckich i rzymskich bóstw i mitów.

2. 5 lat kacetu – Stanisław Grzesiuk (12-13 r.ż.)
Pomiędzy końcem podstawówki, a początkiem gimnazjum przeżywałam fascynację drugą wojną światową. W tym czasie skutecznie wyczerpałam moje zainteresowanie tym tematem.

5 lat kacetu i wcześniejsza (w sensie chronologii wydarzeń) Boso, ale w ostrogach Grzesiuka, opisują dwa ważne okresy z życia autora. Boso… to zapis przedwojennych wspomnień z życia na Czerniakowie, zahaczający o początek wojny. Mając te kilkanaście lat przywiązałam się do tego kawałka Warszawy. Proza zrobiła na mnie wrażenie, bo była surowa, czasami prymitywna, ale urzekająca, polubiłam Grzesiuka, marzyłam na tym etapie żeby go poznać, jeżeli żyje.

5 lat kacetu to już bardzo ciężki kaliber, bo autor opisuje tam swój pobyt w obozie koncentracyjnym. To niesamowite studium ludzkiego charakteru, a także wgląd w codzienność jeńców. To wszystko pisane językiem człowieka prostego, ale niesamowicie autentycznego w swojej prozie.

Dodam tylko, że gdy dotarłam do książki Na marginesie życia, gdzie autor pisze o swojej chorobie alkoholowej i walce z nią, o gruźlicy, która wtedy była chorobą śmiertelną… Uświadomiłam sobie, że przecież Grzesiuk żyć nie może. I faktycznie, zmarł bardzo młodo (miał 45 lat).

Jego książki znalazłam… na moim strychu w domu rodzinnym, zupełnie przez przypadek. Myślę że to dodało magii tym lekturom – coś jak odkrycie skarbu, który miało się przez cały czas pod nosem.

3. Stare fotografie – Teresa Grabowska
Kolejna książka z czasów fascynacji drugą wojną światową. Autorka książki, z zawodu historyk, dostaje brudnopis, przechowywany przez jakąś rodzinę z odległej od Warszawy miejscowości. Okazuje się, że są to notatki pewnej nastolatki (co ciekawe, z Sielc) z okupacji. Sposób prowadzenia narracji, tajemnica, która wokół notatnika narasta… książka absolutnie niesamowita. Ostatnio znalazłam nawet stronę, której autorka odkryła budynek w którym mieszkała bohaterka powieści. Ciekawe rzeczy dzieją się w komentarzach. Dla zainteresowanych, strona znajduje się pod tym adresem (szkoda że zdjęcia już się nie wczytują).

4. Wyspa Robinsona – Arkady Fiedler (12 r.ż.)
To była pierwsza książka, w której świat wciągnęłam się tak bardzo, że nie mogłam się od niej oderwać i jednocześnie nie chciałam zbyt szybko kończyć. W moich oczach to najlepsza książka o byciu rozbitkiem na wyspie i Przygody Robinsona Cruzoe nigdy do pięt nie dorosną Fiedlerowi. Swoją drogą, gdy czytałam Robinsona później, wydawał mi się taki… infantylny. Takie prawo pierwszej lektury o tej tematyce.

No i jeszcze ten efekt wciągnięcia w świat książki – myślę, że po takim doświadczeniu człowiek zaczyna rozumieć, dlaczego można kochać czytanie.

5. JA – Tadeusz Niwiński (14 r.ż.)
To dla mnie książka historyczna. Od niej bowiem zaczęło się moje zainteresowanie psychologią. Ja to taki motywacyjny poradnik, z którego pamiętam cytat Jutro zaczyna się pierwszy dzień reszty twojego życia. Była też mowa o świadomości, podświadomości i nadświadomości zilustrowanych jako mieszkańcy domu – podświadomość w piwnicy (bez okien), świadomość na piętrze, a nadświadomość na dachu. Bardzo dużo z niej wyniosłam o tym, że warto pozytywnie myśleć o sobie, podejmować nad sobą refleksję i wysiłek, by się rozwijać. No i podstawa – żeby brać swoje życie we własne ręce.

Z JA nauczyłam się technik relaksacyjnych, którymi robiłam furrorę na wszelkich koloniach i wyjazdach. Jednemu koledze nawet udało się wyłączyć ból w kolanie w wyniku takiej „sesji”. To było niesamowite! Ile mi dawało poczucia kompetencji i sprawczości takie oddziaływanie we współpracy z innymi :) Żeby nie było – relaks odbywał się bezdotykowo, w książce nazywany jest „wprowadzanie w stan alfa”. Polega na szeregu wizualizacji i świadomym rozluźnianiu poszczególnych partii ciała. Zdaję się, że przypomina to trening autogenny Jacobsona.

6. Przebudzenie – Anthony de Mello (13-14 r.ż.)
Ta książka mocno zatrzęsła moim światopoglądem. Nie pamiętam już dokładnie szczegółów Przebudzenia, nigdy potem do niego nie wróciłam. Chyba żadna książka, w całym moim życiu nie spowodowała u mnie tak mocnej „myślówy”, dysonansu poznawczego. Takich wątpliwości jakie miałam po tej książce, na temat kondycji człowieka, nie miałam nigdy potem. Do dziś uważam, że ta książka wręcz może być niebezpieczna, po ogromie mojej reakcji. Co z niej pamiętam? Twierdzenie o tym, że nie ma bezinteresownej pomocy, że za każdym naszym dobrym uczynkiem, kryje się interes. No i jeszcze do tego autor był byłym zakonnikiem. Gdy miałam lat naście, jakoś w głowie mi się nie mieściło, że ludzie mogą poświęcać się jednym przekonaniom, a potem je odrzucać. Być może w wyniku lektury tej książki, bardzo ważę w swoim życiu słowa „przysięgam”, „na pewno” i „nigdy”.

7. Rodzinna karuzela. Terapia rodzin bez tajemnic (19 r.ż.) - Augustus Y. Napier, Carl Whitaker
Wiedziałam, że chcę zostać psychologiem odkąd skończyłam 13 lat (a może nawet trochę wcześniej). Jednak w klasie maturalnej pojawiły się pytania – „Czy się dostanę? Czy to na pewno to?”

Nie jestem pewna już, jak sobie wyobrażałam swoją pracę. Czy chciałam mieć gabinet? Czy widziałam ten zawód jakoś inaczej? 

Po lekturze tej książki, której sześć rozdziałów znalazłam online (legalnie;) i dosłownie pochłonęłam, WIEDZIAŁAM, że chcę zostać terapeutą rodzinnym. Do dziś z resztą mam taki życiowy plan.

Postać Carla Whitakera, który jak dziś już wiem, jest terapeutą z nurtu tylko sobie znanego, pracującego w sposób specyficzny i skuteczny jednocześnie, zrobiła na mnie tak ogromne wrażenie, że chciałam być jak on (no, może bez tej fajki w ustach i bez siły, którą podczas pewnej sesji się posłużył).

Będąc już po studiach, powinnam wrócić do tej książki i sprawdzić, co takiego w niej wtedy zobaczyłam. Tylko czy na tym etapie książka będzie dla mnie tak magiczna jak wtedy? Odpowiedź jest retoryczna…

8. Naukowiec w kołysce (20 r.ż.) - Alison Gopnik, Andrew N. Meltzoff, Patricia K. Kuhl
Książka, po której zrozumiałam, że ludzie dziecko jest istotą społeczną od pierwszego dnia na świecie. Że jest rozumne, szybko uczące się i przede wszystkim – że od razu jest w pełni człowiekiem, nie zaś istotą, która tylko płacze, je i wydala.

9. Przeminęło z wiatrem (23 r.ż.) – Margaret Mitchell
Umieszczam tu tę książkę, bo to jedyna pozycja, przy której doświadczyłam… catharsis. Po przeczytaniu ostatniej strony powieści, zachwycona i zadziwiona zarazem, płakałam dobre kilkanaście minut. Taki płacz żalu i współczucia dla głównej bohaterki, choć przecież zakończenie jest otwarte i nic nie zostało do końca wyjaśnione.

Emocji w podobnym natężeniu doświadczyłam też podczas lektury Firmy Grishama, ale było to bardziej takie intensywne napięcie i zestresowanie, zupełnie nieoczyszczające. Choć do dziś jestem pod wrażeniem wpływu autora na moje emocje, nie mam zamiaru nigdy więcej sięgnąć po jakąkolwiek jego książkę. To po prostu nie na moje nerwy ;)

10. Drugi kod – Peter Spork (25 r.ż.)
Główny wątek, który ta książka gdzieś mi unaoczniła, to wpływ doświadczeń matki w ciąży na późniejsze funkcjonowanie dziecka. Szczególnie duże wrażenie zrobiły na mnie badania nad myszami agouti, które przez posiadanie tego genu mają tendencje do chorób, otyłości i są żółte. Wystarczyła jednak zmiana diety ciężarnej matki noszącej dziecko z genem agouti… a myszka rodziła się… brązowa i bez tendencji do tycia i chorób! Gen agouti niejako został „wyłączony”. Nie jestem biologiem, więc mało komfortowo czuję się tłumacząc tego typu zjawiska, odsyłam więc do wykładu, który w zasadzie wprowadza w treści zawarte w książce (nie mniej jednak – książka napisana jest przystępnym językiem i czytałam ją jak pasjonującą powieść).

Dlaczego ta książka znajduje się na tej liście? Zawodowo szczególnie interesuję się dziećmi, których wczesne doświadczenia miały bardzo kiepski charakter, często doświadczały przemocy i zaniedbania. Szczególnie też interesuje mnie mechanizm powstawania Alkoholowego Zespołu Płodowego (FAS) – książka pochyla się też nad tym wątkiem. Lektura tej książki była dla mnie poszerzeniem wiedzy z zakresu neurobiologii i tego niesamowitego wpływu środowiska w którym żyjemy (przede wszystkim w życiu płodowym) na nasze genotypy, wydawałoby się że przecież „z góry” ustalone i determinujące nasze życiowe możliwości.



czwartek, 7 listopada 2013

Zdarza się - Jarek Szulski


Ile myśli kotłuje mi się teraz w głowie. Ile wspomnień z własnego procesu edukacji, ile inspiracji do patrzenia na szkołę zupełnie innym okiem. Okiem nauczyciela świadomie wychowującego. Brzmi dziwacznie? Bo nauczycieli takich jak Miron Czarnecki (ośmielę się rzec alter ego autora) jest niewielu, podobnych może trochę się znajdzie.

Dopiero ta książka uświadomiła mi że nauczyciel ma w ogóle jakikolwiek wkład w proces wychowawczy dziecka! Całe moje życie byłam przekonana, że istnieje on tylko po to, żeby wkładać nam wiedzę do głowy. Jedynymi przejawami osobistych kontaktów z uczniami były chyba opowieści nauczycieli o życiu osobistym. No dobrze, ale to nie moja historia, nie piszemy teraz o tym co mi SIĘ ZDARZYŁO.

Miron to nauczyciel nietypowy, dla postronnych obserwatorów wręcz niespełna rozumu i zupełnie chaotyczny w swoim postępowaniu. Nic bardziej mylnego.

A jednak, ciągłe hece i dowcipy robione uczniom kształtują ich charaktery. Poprzez niekonwencjonalne metody zjednuje sobie uczniów i uczy ich empatii, krytycznego myślenia i pracy w grupie.

„Zdarza się” pisane jest w ciekawej konwencji, ma dwóch narratorów: Dużego (Mirona) i Małego (Oskara, ucznia Mirona sprawiającego sporo problemów). Każdy przedstawia ze swojego punktu widzenia wzajemne relacje i bieżące wydarzenia. Żeby było ciekawiej, nie brakuje też seksu i alkoholu (a nawet rock n’ roll się znajdzie). Co prawda dla mnie tak potężna ilość alkoholu na kartach książki skontrastowana z nietypowym wychowawstwem jest co najmniej dziwnym połączeniem, ale jednak nadaje historii pewnego skomplikowania. Nie chcę wyjawiać pewnych szczegółów, więc odsyłam do książki.

Na koniec cytat:

Młodzi ludzie potrzebują Autorytetów, aby iść w tę samą stronę,
Dążyć wspólnie do wyznaczonego celu.
Gdy w jedną stronę wybiera się Duży i Mały,
Duży wskazuje kierunek, pomaga by mały nie zabłądził.
A Mały jak to Mały, czasem dąsa się i ucieka, czasem przechwala,

A czasem trzyma dającą mu poczucie bezpieczeństwa rękę Dużego.


Wszystkie cytaty, jeżeli nie zaznaczono inaczej, pochodzą z książki: 
Szulski, J. (2011). Zdarza się. JS & co.

niedziela, 3 listopada 2013

Edukacja bez granic - to, co tygryski lubią najbardziej

Dla mnie Gwiazdka już nastała. Nie publikowałam w postach niczego poza recenzjami, więc dziś wpis wyjątkowy :) Myślę jednak, że temat bezpośrednio z czytaniem związany, a na pewno z rozwojem osobistym i poszerzaniem horyzontów.

Odkryłam dziś bowiem courserę - platformę wykładów online, na której ZA DARMO można korzystać z kursów online z uniwersytetów z całego świata. Tematy przeróżne, tak jak akademickie wątki naukowe. Większość kursów w języku angielskim, ale są też po chińsku, niemiecku, hiszpańsku i francusku.

Wstęp do fizyki kwantowej? Proszę bardzo. Kurs o współczesnej psychologii i buddyzmie? Na wyciągnięcie ręki. Genetyka w praktyce? Już się robi. Historia rocka? Wystarczy jeden klik.

Uwaga, nie działa pod przeglądarką Chrome:

https://www.coursera.org/

piątek, 1 listopada 2013

Mama zawsze wolała ciebie. Rozmowy sióstr - Deborah Tannen

Siostry, siostry, siostry. Co byśmy bez nich zrobiły? Czasami może byłybyśmy szczęśliwsze, bardziej kochane przez rodziców, a przynajmniej tak nam się wydaje. Albo nie mogłybyśmy być w pełni sobą. Albo byłybyśmy kimś innym. Deborah Tannen z cierpliwością wysłuchała różnych rozmów między siostrami i o siostrach. O relacjach z rodzicami i wzajemnym stosunku do siebie. Nie ograniczyła się jednak jedynie do wysłuchania, bo opatrzyła wiele rozmów komentarzem specjalisty od komunikacji interpersonalnej. Gdy czytałam książkę, niektóre analizy – choć przecież takie oczywiste gdy Tannen odsłania wszystkie karty, były przecież zwykłymi rozmowami, które mogłyby być i naszymi słowami:

„Nina: Tak, wszystkie trzy naprawdę troszczymy się o siebie nawzajem, ale to nie znaczy, że nie może dojść między nami do poważnych sporów i że nie jesteśmy zupełnie różne. Można powiedzieć, że nasze osobowości są…
Sylvia: Zupełnie różne.
Nina: Zupełnie różne.
Słowa sióstr przesyłają komunikat o treści: „Różnimy się”, ale sposób, w jaki zostały wypowiedziane, zawiera metakomunikat przywiązania: Sylvia i Nina wspólnie formułują jedno zdanie. Powtarzając „zupełnie różne”, Nina przyjmowała do wiadomości i zatwierdzała to, jak Sylvia zakończyła zdanie. W swojej rozmowie siostry pokazały, że mogą wypowiadać się jak zespół. Mówiąc to samo – że są inne – dowiodły również swojej bliskości i jednakowego stylu prowadzenia rozmowy.”

Choć książka jest dostępna dla każdego, uwagę zwraca naukowe zacięcie – czyta się ją jak powieść, ale autorka ma tak duży wgląd w zagadnienia interpersonalne – potrafi nazywać coś, co my tylko czujemy podczas rozmowy z drugą osoba (nie tylko siostrą).

Tannen dużo pisze o tożsamości sióstr. Mówi między innymi „Siostra jest zarazem nami i nie nami. Dlatego żeby zrozumieć, kim jesteśmy, musimy najpierw ustalić, kim jesteśmy w stosunku do niej. Jeżeli chcemy znaleźć swoje miejsce w świecie, musimy wiedzieć, jak blisko lub jak daleko pragniemy stać od swojej siostry.”

Autorka porusza też tematy, nad którymi nigdy się nie zastanawiałam – na przykład o hierarchii sióstr w kulturach zachodu i wschodu. O ogromnych różnicach jakie kolejność urodzenia niesie za sobą.


To pierwsza książka o siostrach jaką przeczytałam. Mam nadzieję, że Tannen napisze też coś o braciach (bo to zupełnie inna historia, jak sama wyznaje). Polecam.


Recenzja napisana dla serwisu Lubimy Czytać.

Wszystkie cytaty, jeżeli nie zaznaczono inaczej, pochodzą z książki: 
Tannen, D. (2011). Mama zawsze wolała ciebie. Rozmowy sióstr. Smak Słowa.
 

Sample text

Sample Text

Recent Comments Widget

Sample Text